Opowiadania trzecioklasistów

 Milena Mężyk
A ZACZĘŁO SIĘ OD ZWYKŁEGO SPACERU...

To był piękny, słoneczny dzień...

- Chyba się na śmierć zadrapię! Moja właścicielka całkiem zwariowała! Płucze mnie w coccolino!         Co ja podkoszulek jestem! A może jakieś gatki!? Nie, to nie możliwe, przecież wszyscy mówią do mnie psiaku... piesku.... pieseczku......nic nie rozumiem... Hau!

- Idziemy na spacer, psiaku? – zapytałam mojego najlepszego zwierzęcego przyjaciela.

- Hau, hau!

- To znaczy tak, co?

- Hau, hau!

- Dobra, chodź.

- Hau, hau!

Kiedy podziwialiśmy piękne widoki, zza krzaków rozległ się dziwny dźwięk, i rozbłysło mocne światło.

- Co to?

Popatrzyłam na Karmelka ze zdziwieniem.

-Pewnie jesteś tak samo ciekawy jak ja. Na trzy wchodzimy?

Pomerdał zachęcająco ogonkiem jakby wiedział co znajduje się po drugiej stronie.

- Raz, dwa, trzy!

I weszliśmy w światło. Było jaskrawe,  a zarazem łagodne. To było dziwne uczucie.

-Gdzie jesteśmy, Karmel? Jak myślisz?

-Hau, hau, hau, hau!- rozległo się gdzieś dookoła mnie.

Nagle za drzewami zobaczyłam jakąś kobietę. Machała do mnie zapraszająco, jednocześnie przykładając palec do ust, żebym była cicho. Chciałam do niej podejść, ale potknęłam się na czymś.  Gdy się podniosłam tajemnicza kobieta znikła.

- Co to? To była jakaś strasznie niegramotna rzecz. Tu jakieś pudełko pełne przycisków, tam znowu

ucho od gramofonu. Co to w ogóle jest?

-A, tu jest przycisk!

-PIP!

- Dobrze, że to nacisnęłaś!- powiedział ktoś.

- Kto to mówi? I jakby co to było przypadkiem!- zapewniłam.

Byłam bardzo zdenerwowana, ktoś był ze mną i wiedział, że znowu wtykam nos w nie swoje sprawy.

- Nie, to niemożliwe... ty nie możesz mówić!

-Ależ mogę i to od zawsze!- To ja Twój pies! Mam Ci przekazać, że jesteśmy w Naukowie, i szukamy profesora Antoniusza Wścibinosa. Mieszka on na ulicy Przymiotnikowej, koło Atomowej . Po drodze wszystko ci wyjaśnię.

-Idziemy?

- Idziemy.

Kiedy byliśmy przed domem profesora, mój pies jak „powiedział” tak wszystko mi wyjaśnił. Profesor zgubił swoja machinę zwaną zwierzofonem. Jest mu ona niezbędna, by pomóc psiakom więzionym przez grupę bezwzględnych „łowców snów”. Niestety nie było go w domu, więc zwierzofon zostawiliśmy na werandzie. Nagle znowu rozbłysło to dziwne światło. Przez chwilę znów widziałam postać tajemniczej kobiety.-Co ona robi w ogrodzie profesora- pomyślałam. Ale Karmel już wciągał mnie w snop oślepiającego światła. 

-Stój, jeszcze nie rozgryzłam o co tu chodzi!

- Milena, gdzie ty byłaś!?- zapytali babcia i dziadek kiedy wróciłam do domu.

- No właśnie, gdzie ty byłaś!?- pytali rodzice, zaraz po dziadkach.

- Baliśmy się o ciebie! Gdzie ty byłaś!?- zapytali moi bracia.

-Oj, bardzo daleko, chyba...- wyszeptałam.

Wtedy przytuliłam całą swoją rodzinę, a Karmel radośnie zamerdał ogonem.

... A WSZYSTKO SKOŃCZYŁO SIĘ WSPANIAŁYMI WSPOMNIENIAMI

Bardzo trudno mi było pożegnać się z głosem mojego psa, ale musiałam. Mam jednak dziwne przeczucie, że znów pojawię się przed tajemniczym domem profesora Antoniusza Wśćibinosa                                      i rozwikłam tę zagadkę. A Karmelka już nie płuczę w płynie cocolino.

 

 

Bartłomiej Tatasek
Rozmowy zwierzaków

         Dawno temu w pewnym miejscu na Ziemi żył sławny profesor, który nazywał się Antoniusz Wścibinos. Zasłynął on tym, że wynalazł urządzenie, które tłumaczy mowę zwierząt dzikich jak i domowych i nazwał go zwierzofonem.

          Gdy pewnego dnia poszedł do lasu na spacer zauważył, że zgubił urządzenie. Zaczął go szukać ale nigdzie go nie było. Wrócił więc do domu smutny. Minęło kilka tygodni, gdy w tym samym lesie profesor spacerując ze zdziwieniem zauważył swój wynalazek pokryty liśćmi. Zdziwił się, że pamięć zwierzofona jest pełna. W pośpiechu wrócił do domu i zaczął odsłuchiwać rozmowy zwierzaków.

           Najbardziej zdziwiła go rozmowa niedźwiedzia z małym zajączkiem.                                 
 Dotyczyła ona między innymi tego, jak ludzie niszczą środowisko, to znaczy dom dzikich zwierząt. Pan Antoniusz przysłuchując się rozmowie ze smutkiem przyznał rację niedźwiedziowi i zajączkowi. Duży miś opowiadał małemu koledze jak to spacerowicze zaśmiecali las i nie dali mu się ułożyć do zimowego snu. Mówił, że chodząc po lesie zachowywali się bardzo nie odpowiedzialnie, często hałasowali i wyrzucali śmieci na leśne ścieżki. Była też mowa o tym jak ludzie rozpalali ogniska, potem ich nie dogaszali. Zwierzęta się tego bały, bo mógł spłonąć cały las czyli ich dom. W kolejnym nagraniu profesor zauważył, że jest tym razem rozmowa  zwierząt domowych. Do uszów Wścibinosa dotarły słowa jego pupila. Pies mówił: -  bardzo kocham swojego pana i dziękuję mu, że się mną tak dobrze zajmuje i opiekuje. Profesor uśmiechnął się pod nosem i przeszedł do kolejnego nagrania. A to co usłyszał bardzo go zdenerwowało, mianowicie pewien chłopiec wyrządzał krzywdę swojemu psu. Psiak opowiadał jak trafił do pewnego domu ze schroniska. Przygarnął go chłopiec, który miał na imię Kuba. Z początku było wszystko w porządku. Nowy pan opiekował się nim bardzo dobrze, przynosił mu jedzenie, picie, a czasem nawet jakieś słodycze, bo psiak bardzo lubił cukierki i inne łakocie. Często chodzili razem na spacery i fajnie się bawili. Tak było do momentu, aż pies nie dorósł. Zauważył zmianę na gorsze w zachowaniu swojego pana. Przestał go karmić, dawać wodę, a o  cukierkach już nie było w ogóle mowy, po prostu przestał się nim zajmować. Pies się bał, że trafi tam skąd przyszedł. Jego najczarniejsze myśli się spełniły, Kuba oddał go z powrotem do schroniska.

           Profesor Antoniusz  Wścibinos wysłuchiwał nagrań ze łzami w oczach i wielkim bólem serca. Nigdy, by nie pomyślał, że ludzie mogą być tak okrutni. Postanowił, że na zjeździe naukowców udostępni nagrania ze zwierzofona. Wszyscy mieli bardzo dziwne miny, że zwierzęta dzikie jak i domowe czują i myślą to co i my: ludzie.

 

 

Wiktor Baran
Pracowita pszczoła Milena  i mały ryś Staś

 

Zagubiony przez profesora Wścibinosa  zwierzofon  odnalazła mała pszczoła. Z  tajemniczym urządzeniem zapoznał się też  młody ryś. Oto  opowieści, które zwierzęta zostawiły dla nas:

  Frrrrr…. A co to ? Jakiś nowy kwiat? Nowa odmiana?  Ni pies ni wydra…. To chyba trąbka zgubiona przez człowieka? Dzień dobry! Czy ktoś mnie słyszy? Może coś opowiem? Jestem pszczoła. Pszczoła Milena. Mieszkam w barci, która jest umieszczona w dużej sośnie. Lubię wykonywać swoją pracę polegającą na zbieraniu nektaru z kwiatków. Moja ulubiona pora roku to wiosna. Ach, jak piękna jest ta wiosna! Kwitną wtedy na przykład jabłonie, wiśnie, czereśnie i grusze.  Tysiące pszczół z przeróżnych uli pracuje, zbierając nektar. Ciężkie  jest to zajęcie, lecz  wszystkie pszczoły je uwielbiają. Dobrze jest lubić swoją pracę i nie leżeć do góry brzuchem. Tylko czasami denerwują mnie ludzie, którzy zaśmiecają planetę. Czemu oni tak postępują? Przecież można wziąć śmieci ze sobą do domu. Niektóre kwiaty usychają, ponieważ nie mają odpowiednich warunków do życia. A jeśli nie ma kwiatów, nie ma miodu. I przez to niektóre pszczoły giną z głodu. Wielu moich przyjaciół ginie także wtedy, gdy ludzie opryskują pola w niewłaściwym czasie. Na szczęście są też takie osoby, które  po prostu wlewają miód do mojej duszy: zbierają śmieci, nie palą ogniska w lesie, nie niszczą mrowisk, sadzą drzewka, zachowują się cicho w lasach. Gdy byłam mała, spotkała mnie bardzo smutna chwila: dwóch chłopców popsuło naszą barć. Straciłam wtedy  najbliższą koleżankę. Kilka żądeł wbiło się w skórę chłopców  i  dlatego napastnicy szybko uciekli. Mam nadzieję, że ta  nauka, jaką dostali, nie poszła w las.  Na szczęście nie zepsuli zbyt mocno barci, więc odbudowaliśmy ją. Jak dobrze jest mieć dom! Oooo…..coś słyszę! To chyba jakiś duży zwierz? To ja uciekam, nie ma mnie!

Hmm…. szrr… co to jest? Chyba tego nie zjem? Dalej mi będą kiszki marsza grały..O! już wiem …Tu chyba coś się mówi?  To….siemka! Mam na imię Staś i jestem rysiem. Mieszkam w lesie, a moim pożywieniem są  sarny, zające i młode jelenie. Uwielbiam spacery. Na razie przechadzam się z mamą, ale  niedługo będę musiał sam upolować zwierzynę. Muszę nauczyć się samodzielności. Bez niej nie przetrwam. Mój dom, las,  jest bardzo ładny, jednak ludzie go zanieczyszczają. Mama mi kiedyś opowiadała o dwóch chłopcach, którzy skopali mrowisko, rzucali na nie patyki i lali  wodę. Bardzo ją to zdenerwowało, więc wyszła zza krzaka a oni od razu uciekli, gdzie pieprz rośnie. Długo ich potem nie widziała, aż któregoś dnia wędrowaliśmy razem po lesie i zobaczyliśmy dwóch chłopców. Sadzili oni drzewka, mieli worki ze śmieciami. Mama zamieniła się w słup soli.  Dopiero później opowiedziała mi o tym, w jakiej sytuacji  ich poznała. Wczoraj było jeszcze lepiej: zauważyliśmy ich w mundurach leśników!!Ale się zmienili!                                        O! W końcu mama wróciła. I upolowała jakąś sarnę! Ale się cieszę! Jestem tak głodny, że zjadłbym nawet konia z kopytami!                                                                

Pozostawiony na drodze zwierzofon wkrótce odnalazł   właściciela. Profesor rozpoczął spisywanie opowieści, które nagrały  zwierzęta.     

NA GÓRĘ